Żołnierz jak wygląda – każdy widzi: mundur, nakrycie głowy, buty. Aby jednak nie było żdnych odstępstw od tego schematu, czuwają odpowiedni panowie w krwistoczerwonych beretach (oficjalnie – Żandarmeria Wojskowa, kolokwialnie – „żetony“; powszechnie nie lubiani). Panowie spacerują sobie po bazie, nie wadzą nikomu ale…jeśli tylko zoabczą delikwenta łamiącego przepisy – wkraczają do akcji. I wkroczyli wczoraj, gdy Guzikowianka wracała z toalety bez nakrycia głowy. Nastąpiła smutna czynność spisania danych, udzielono upomnienia. Skruszona Guzikowianka obiecała poprawę. I co? Dokładnie, sytuacja się powtórzyła. A panowie czuwali za rogiem. Trafili jednak na wybitnie zły dzień Guzikowianki.
Pan Żandarm: I co? Nakrycia głowy brak.
Guzikowianka: No brak..wyszłam na moment z biura…
Pan Żandaram: Bez nakrycia głowy….
Guzikowianka: No bez…do toalety się śpieszyłam…
Pan Żandarm: Nie wstyd pani to samo wykroczenie drugi raz popełniać?
Guzikowianka: Wstyd, to jest czerwony beret nosić!! (i sobie poszła!!!!)
Wiem…brzydko się zachowałam…..
2 komentarze
Wykonywali swoją robotę…
wiem fibi…ale tutaj jest taka alergia na tych panów… :/