Mam (a raczej znam) żywy dowód na to, że niekoniecznie. W ubiegły piątek, 22 marca, moja “kolega z wojska” (koleżanka, cywil, pielęgniarka, z którą leciałam do Afganistanu) wyszła za mąż. Swojego wybranka “przywiozła” sobie z misji właśnie. Tam się poznali, tam jeździli razem na patrole, tam się wszystko zaczęło. Wrócili do kraju, ze świadomością, że pobyt na misji daje nie tylko status weteran, może wywrócić świat do góry nogami. Tak pozytywnie 🙂
3 komentarze
:)) aż miło o czymś takim przeczytać
No, i chociaż taki pozytyw tej wiosennej zimy! :-)))
To potwierdza tezę, że życie zawsze będzie się broniło przed niszczeniem.
Masz przepiękne zdjęcie jako wizytówka Twojego bloga – po prostu wzruszajace i doskonałe.