W czasie rocznej nieobecności na blogu przeżyłam przygodę z jogą. Chciałam nawet napisać, że to był epizod ale cotygodniowe zajęcia, w czasie których przez 90 minut wyginałam się na macie, to jednak coś więcej niż epizod. Szczególnie, że oddawałam się temu zajęciu przez ponad 6 miesięcy. Dlaczego przestałam? Dlaczego o tym piszę? Dlaczego właśnie joga? Wszystko po kolei.
Joga trafiła się trochę z przypadku. W miejscowości, do której się przeprowadziłam ciężko narzekać na nadmiar atrakcji. Tak, wiem – dla chcącego… Jest możliwość biegania, wszak zielono wokół. Jest rower i całe kilometry szlaków. Jest nawet w parku nowa siłownia na powietrzu. Wszystko jest. Ja jednak jestem typem, który potrzebuje od czasu do czasu pomęczyć się w grupie. I tak trafiłam na grupę, która ćwiczy jogę (swoją drogą to kuriozum – w miasteczku ciężko o zajęcia z aerobiku ale joga jest). W każde poniedziałkowe popołudnie spotykałam się z paniami w różnym wieku, rozkładałyśmy maty i zaczynałyśmy oddychać. Dokładnie – oddychać. Bo właśnie o oddech w jodze chodzi. Nawet najbardziej wymyślna asana (pozycja w jodze) nie będzie skuteczna i prawidłowa bez odpowiednio dostosowanych oddechów. Przyznam, że to panowanie nad oddechem było i nadal bywa dla mnie trudne. Ale jeżeli już uda się Wam zrobić serię “Powitań słońca” bez zadyszki i rumieńca na twarzy – to znaczy, że potraficie prawidłowo oddychać.
W praktyce jogi najważniejszy jest nauczyciel. Pierwszy kontakt z jogą miałam jeszcze na studiach. Był to zdecydowanie epizod. Grupa licząca 20 osób i nauczycielka wykrzykująca nazwy asan w niezrozumiałym języku, skoncentrowana tylko na własnej osobie – to skutecznie zniechęciło mnie do ćwiczeń. Fakt, że drugi podejście do jogi zakończyło się dłuższym związkiem to zasługa właśnie prowadzącej. Na zajęcia Agi przychodził maksymalnie 10 osób, co pozwalał jej na indywidualne traktowanie każdego z uczestników. Z drugiej strony, nie ma miejsca na “niedoróbki” – każdą pozycję trzeba wykonywać dokładnie, bo czujne oko prowadzącej wychwyci każde niedociągnięcie. I chwała jej za to. A także za to, że mając świadomość różnego stopnia zaangażowania, a także mankamentów figury uczestników – ćwiczenia dostosowuje niemal indywidualnie. Niestety, sytuacja zawodowa zmusiła mnie do rezygnacji z zajęć. Jednak nauka nie poszła w las, a zakupione właśnie do potrzeb ćwiczeń mata, wałek i pasek, nie pozwoliły o jodze zapomnieć. Przyznam, ciężko było mi znaleźć czas i mobilizację do dłuższych praktyk jogi. Niemniej jednak 2-3 razy w tygodniu starałam się zacząć dzień właśnie od “Powitań słońca”.
Dzisiaj wracam do jogi “na poważnie”. Na początek w domowym zaciszu. Każdy dzień staram się rozpocząć od 30-minutowej sesji. To świetna metoda na rozpoczęcie dnia. Pozwala nie tylko oczyścić umysł (przez świadome oddychanie) ale też, a może przede wszystkim, przygotować ciało na zmagania z rzeczywistością. Zachęcam wszystkich do praktyki jogi. Jest to o tyle fantastyczna aktywność, że nie wymaga regularnego uczęszczania na zajęcia. Jeśli ktoś nie ma możliwości przyłączenia się do grupy, wystarczy wybrać się na na przykład kilkudniowe warsztaty, które pozwolą poznać temat. Dla tych, nieszczęśliwych, odciętych nawet od tej możliwości, pozostaje internet i mnóstwo filmików instruktażowych czy podręczniki – płyty DVD. Naprawdę niewiele potrzeba by uzależnić się od jogo-wania.
Na koniec kilka wskazówek/porad na podstawie własnych doświadczeń:
– do jogowych wygibasów nie potrzeba wiele – wystarczy kawałek podłogi i wygodne ubranie; niemniej jednak komfort ćwiczeń zapewnia mata; ja ćwiczę od samego początku na zwykłej macie zakupionej w empik’u całkiem podobnej do tej
– joga najlepiej smakuje “na głodnego”, zdarzyło mi się pójść na zajęcia po obiedzie czy nawet podwieczorku i zdecydowanie odbiło się na jakości moich asan, a mi samej było zwyczajnie ciężko i niewygodnie; z tego też powodu polecam jogę na dobry początek dania, przed śniadaniem
– joga ma jedno wymaganie – wymaga koncentracji; z zajęć z Agą szczególnie pamiętam “podkład muzyczny”; fajnie jest się relaksować i oddychać z dobrą muzą w tle; rano włączam sobie odgłosy natury – ostatnio na topie jest “Beautiful Forest” i zaczynam się wyginać 🙂
– pamiętajcie o oddychaniu 🙂 🙂
Na koniec jeszcze zdjęcie mojego jogowego kącika. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, a wręcz odwrotnie – zachęciłam do praktykowania jogi. A może są wśród Was praktykujący jogini?
Brak komentarzy