Podstawą diety wegetariańskiej i wegańskiej są warzywa. W najróżniejszej formie. Najlepiej, gdy są świeże i zjadane na surowo. A kiedy będą najświeższe? Gdy wyhodujemy je sami. Nie trzeba zagonów marchwi, ziemniaków czy wielkich krzaków pomidorów, chociaż one byłby ideałem. Wystarczą kiełki lucerny, brokułu, fasoli mung czy rzodkiewki. Dlatego dzisiaj zachęcam Was do samodzielnego kiełkowania.

Kiełki rzodkiewki i rzeżuchy
Co będzie potrzebne? Przede wszystkim nasiona. I to nie byle jakie. Koniecznie te opisane jako nasiona na kiełki. Tylko kupując właśnie takie, mamy gwarancję, że będą nadawać się do jedzenia. Inne, przeznaczone do tradycyjnego siewu mogą być zanieczyszczone pestycydami czy środkami grzybobójczymi, które rzecz jasna są szkodliwe dla naszego organizmu. Odpowiednie, przeznaczone do kiełkowania nasiona można kupić w sklepach ze zdrową żywnością. Co raz częściej pojawiają się też w supermarketach czy dyskontach. Ja zaopatrzyłam się ostatnio w Lidlu w bardzo ciekawe mieszanki.
Ok, nasiona już są. Co jeszcze jest potrzebne? Odpowiednia naczynie do „produkcji”. I tutaj są trzy szkoły czy inaczej trzy sposoby:
- kiełkownica – czyli pełen profesjonalizm 🙂 najbardziej popularna jest chyba szalkowa, sama taką właśnie posiadam. Składa się z trzech albo i więcej, nakładanych na siebie pojemników czyli szalek, które wypełniamy ziarnami i wodą. Ziaren powinno być tyle, by przykrywały powierzchnię i swobodnie oddychały. Wody dajemy mało; praktycznie tylko tyle, by nasiona były zroszone, nie pływały w niej. Nadmiar zostanie z resztą odprowadzony przez drenażową konstrukcję kiełkownicy
- słoik – czyli „domowa kiełkownica”; najlepszy szerszy, do którego łatwiej sięgną po gotowe już kiełki. Wieczko zastępujemy kawałkiem gazy zamocowanej gumką recepturką wokół szyjki. Zabezpieczy ona nasiona, a później kiełki przed wypadaniem podczas codziennego płukania
- wata- to najprostszy sposób i chyba wszystkim znany dzięki wielkanocnej rzeżusze; na płaskim talerzyku rozkładamy warstwę waty/ligniny/płatków kosmetycznych, na których rozkładamy nasiona i to zraszamy. Prościej się już nie da.

Kiełkownica i nasiona do kiełkowania
Poza nasionami i pojemnikiem potrzebne jest też światło i temperatura czyli odpowiednie miejsce. Na początku lepiej jeśli jest to stanowisko zacienione, później można przenieść uprawę w jaśniejsze miejsce. Zbyt niskie temperatury spowolnią wzrost, zbyt wysokie będą wysuszały kiełki.
O czym należy pamiętać?
- regularnie płuczemy kiełki – ja robię to nawet 3 razy dziennie
- nie przelewamy ich – gdy stoją w wodzie istniej duże ryzyko, że zaczną pleśnieć
- nie wysuszamy – wysuszone kiełki przestają rosnąć i żaden z nich pożytek
- zbiory możemy przechowywać w zamkniętym pojemniku w lodówce nawet kilka dni, oczywiście też je przepłukujemy
- nie jemy kiełków, które złapała pleśń czy grzyb, wyglądają na przywiędłe czy nieciekawie pachną
- JEMY ICH JAK NAJWIECEJ BO TO BOMBA WIATMINOWA!
A Wy jecie kiełki? Kupujecie w sklepach czy wytwarzacie sami? Chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach w temacie – może sama się dokształcę 🙂
8 komentarzy
Ciekawy blog! Lubię takie. Poczytam, bo bezmiesnosc jest mi bliska 🙂
Dziękuję i zapraszam ponownie 🙂
Lubię bardzo, w tym roku jednak moje kiełki.. poupadły 😀 zasadziłam, ale niestety padły. Widocznie nie poświęciłam im za dużo czasu, dlatego teraz póki co mam tylko kupne w swoim asortymencie 😀
Ważne, że w ogóle są! Mnie też zdarza się klęska nieurodzaju; na przykład kiełków grochu jeszcze nigdy nie udało mi się wyhodować – zawsze przeleję i efekty zapachowe nieziemskie 🙂
Oczywiście, że kiełki muszą być, mam nawet taka samą kiełkownicę jak Ty. Najbardzisj lubię rukolę i rzodkiewki:)
Pozdrowionka
Brawo Ty 🙂 Ja najbardziej lubię brokuł i słonecznik.
Widzę, że zgodnie z zapowiedzią wpis o kiełkach dodany 🙂
Cieszę się, że coraz więcej ludzi sięga po kiełki i to te najlepsze – samodzielnie wyhodowane! Warto jeszcze wspomnieć, że domowe kiełki będą nie tylko zdrowsze i świeższe niż te ze sklepu, ale też ich domowa hodowla wychodzi sporo taniej. No i nie zaśmiecamy planety zbędnym plastikiem – nasiona da się kupić w papierowych torebkach, warto poszukać takich o większej gramaturze, które wystarczą na kilka obsiewów.
Kiełki ostatnio to gorący temat. Można powiedzieć, że zaczyna być modne ich hodowanie w domu. Szkoda tylko, że wiele osób sięga po zaawansowane (rozbudowane) zestawy do ich wysiewani, a co za tym idzie, produkuje śmieci. A wystarczy przecież słoik :/