W Republice Środkowoafrykańskiej źle się dzieje. Wiedzą o tym wszyscy – media trąbią o tym od kilku tygodni. Polskie media trąbią wyjątkowo głośno, ponieważ przebywają tam polscy obywatele. Na własne życzenie. Powiedziałabym raczej kaprys. Misjonarze i wolontariusze, którzy pojechali na Czarny Ląd nieść ducha wiary. A teraz narażają swoje życie, bo nie mogą opuścić biednych owieczek, które sobie same do gardeł skaczą. I wiecie co? Niech się narażają. Takie ich widzimisię. Znają realia, znają też stanowisko polskiego MSZ – ich wola. I nawet bym tego nie komentowała, gdyby nie jedno “życzenie” misjonarzy. Otóż problem bezpieczeństwa można by rozwiązać przysyłając do ochrony misji francuskich żołnierzy. Good idea!!! Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy widzę/słyszę tak skrają głupotę i egoizm. Nie mam racji?…
6 komentarzy
a jesteś pewna, że kogoś tam, na przykład, nie leczą?
piszą w każdych wiadomościach, że mają pod opieką sieroty i niewidomych i nie chcą ich zostawić, oczywiście robią to dla własnego kaprysu i ducha wiary, jak każdy głupi misjonarz – natomiast polska misja i budowanie szkół w Afganistanie to nie kaprys tylko prawdziwa, cenna pomoc. puciu puciu puciu 😉
nie umiem się jednoznacznie wypowiedzieć, bo zbyt mało wiem na ten temat, a to są zawsze sprawy skomplikowane.
Zgodzę się z jol-ene, że w takich sprawach ciężko się jednoznacznie wypowiedzieć. A co do samej pracy misjonarzy – oczywiście wielu może ich wychwalać, że idą z pomocą do specyficznych afrykańskich krajów, że organizują szkoły itd. W mojej małej główce jednak pojawia się pytanie, czy gdyby przy tym nie mieli celu nawracać, to czy w ogóle znaleźli by się w takim kraju? Co jest celem samym w sobie – pomoc, czy jednak zdobycie kolejnego wiernego?
o ile się orientuję, to misje współczesne mają często (na pewno nie zawsze i będą i przekręty, i nadużycia, i karierowicze – zgoda, ale skąd założenie, że ci polscy misjonarze są tacy właśnie?) bardzo mało wspólnego z tym, co się kojarzy z pracą misyjną nawet XIX wieczną, chrzczeniem na siłę i wyśmiewaniem miejscowych wierzeń. część misjonarzy teraz praktycznie wcale nie “nawraca”, tylko stawia na świadectwo, samą obecność chrześcijan wśród niechrześcijan. wielu ma świadomość szkód, jakie wyrządziły
agresywne misje, i na 100% przechodzą też kryzys wiary, i to nie jeden. wiem na pewno, że robią sporo pracy “etnograficznej”. dużo lekarskiej. dość dobrze poznałam misjonarki pakistańskie – niechrześcijanom nie mówią nic o chrześcijaństwie. tylko zbierają z ulicy tych, komu moga jakoś pomóc, nawet tym, że go umyją przed śmiercią. to praca, do której potrzeba wielkiej siły ducha(moim zdaniem). nie zawsze w misjach panują luksusy, takie luksusowe misje nie są zwykle żadnym świadectwem dla okolicy. siostry o których mówię naprawdę żyją jak ludzie, do których chodzą, w ich domach nie ma np. żadnej klimatyzacji. robią to oczywiście z pobudek religijnych, ale o Bogu mówią tylko zapytane.
W odpowiedzi na “atak” (tak to odebrałam):
1) nawet jeśli na przykład leczą, nie mają prawa narażać życia żołnierzy, wymagając od nich “opieki”
2) polska misja budowania szkół w Afganistanie miała to do siebie, że nikogo w ramach kaprysu nie narażano, leciał i budował ten kto chciał, a jak już doleciał i budował, to nie dopominał się o ochronę; mierzmy siły na zamiary
3)miałam okazję być w Afryce i rozmawiać z “nawróconymi”, którzy do misji przychodzą, bo daje możliwość bezpłatnej edukacji dzieci, pomoc medyczną i worek ryżu bez konieczności obrabiania pola; o aspektach duchowych żaden z “nawróconych” nie wspominał