O kwiatach jeszcze nie czytałam. To znaczy czytałam – gdy mi fikus zaczął podsychać, to zajrzałam do poradnika. A prozy to jeszcze nie. Aż do niedawna. I nie powiem, żebym była jakoś szalenie zachwycona. Powiastka jak powiastka. Trochę splątana fabuła (żeby nie było niedomówień: splątana = mało czytelna), niczym specjalnie nie zaskakuje. Ot, taki sobie żywot dziewczyny z bidula. Taki niby-kopciuszek. Za co oceniam na plus – za język kwiatów, który – o ile istnieje – jest fascynujący
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy