Zdrowo

Tak to się zaczęło

23 marca 2015

Nie jestem i nigdy nie byłam fanatykiem aktywności. W szkole średniej miałam nawet zwolnienie lekarskie. Chyba nie do końca legalne :/ Aktywność fizyczna kojarzyła mi się zawsze z rumieńcem na twarzy, kroplami potu wzdłuż kręgosłupa i zakwasami. Owszem, miałam świadomość, że najlepszym lekarstwem na przybywające kilogramy jest właśnie ruch ale jakoś nigdy nie było mi z tym po drodze. Pewnego dnia zaczęłam biegać. Nie uwierzycie – z nudy. Pewnie wielu z Was teraz prychnie pod nosem: “Ta to ma życie…musiała się bardzo nudzić”. No cóż..w pewnym sensie tak było. Przed kilkoma laty wyjechałam do pracy za granicę. Była to dosyć nietypowa “zagranica” – Afganistan. Niemal dwa lata spedziłam w bazie wojskowej, gdzie poza pracą czyli wyjazdami na patrole, możliwości są ograniczone. Możesz pójść coś zjeść, pomodlić się, zrobić pranie albo oglądać filmy na laptopie. Możesz też zacząć bigać – w terenie, co w przyapdku Afganistanu, ze wzgledu na wszechobecny kurz – odradzam, albo na bieżni w świetnie wyposażonej siłowni. Ja wybrałam opcje numer dwa. Zaczęłam mało ambitnie – od marszu, w miarę szybkiego. Później doszło “nachylenie terenu” czyli bieżni. W końcu tempo poruszania się taśmy było tak duże, że w przeciagu godziny robilam 12 kilomertów. Tak wiem, wynik nie jest imponujący ale jak na początkującego biegacza – w sam raz. Z resztą – nie wyniki się liczyły tylko sam fakt, że się biega. Bo biegali wszyscy. Z czasem do biegania doszedł jeszcze trening na orbitreku lub dreptanie na stepie. Ale to było przed dwoma laty. Teraz orbitrek jest do święta, step zastąpił nordic walking. Bieganie zostało. A jak biegam teraz? O tym w następnym odcinku 🙂

Podobne wpisy

Brak komentarzy

Skomentuj artykuł


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.