Było już o książkach, teraz przyszedł czas na film i serial. Z wiadomych względów było tego sporo, głównie za pośrednictwem Netflixa ale też innych kanałów internetowych czy odkurzonego twardego dysku. Nie jestem w stanie określić, ile dokładnie tego było ale podobnie jak w przypadku książek, wybrałam to, co zwróciło moja szczególną uwagę. Żeby było bardziej przejrzyście – podzieliłam to na trzy kategorie.
Serial
Obejrzałam, a raczej obejrzeliśmy z K., ich sporo. Doliczyłam się ośmiu. Na pewno było, że było ich więcej ale te zapamiętałąm. Spośród tych ośmiu, trzy gorąco polecam. Są to:
„The crown” – w tym roku obejrzeliśmy najnowszy, czwarty sezon. Muszę przyznać, że ten serial zyskuje na wartości. Od początku zachwycał mnie rzetelnością, dbałością o detale i ciekawą perspektywą. W tym sezonie znów tchnie świeżością za przyczyną nowej postaci, którą jest Lady Diana.
„Znaki” – to jedyny polski serial jaki zwrócił moją uwagę. Jest fabuła, jest akcja, są tajemnice, barwne postaci i wiele niejednoznaczności. Do tego interesujące miejsca i historia sprzed lat. Nic, tylko oglądać!
„Sex Education” – a konkretnie drugi sezon. Ten serial powinnam opisać w pierwsze kolejności, bo najbardziej na niego czekałam. Pewnie powtórzę coś, co już wielu stwierdziło ale..tak moim zdaniem powinno wyglądać wychowanie do życia w rodzinie.
Filmy
Słaby był ten rok pod względem odkryć filmowych. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie odkryłam prawie nic nowego. Ale trochę sobie poprzypominałam.
„Niebo o północy” – to był taki rzut na taśmę. Coś byśmy tam może obejrzeli…coś tam gdzieś polecali…I poszło. I jestem bardzo zadowolona. Pomijam aktora obsadzonego w głównej roli – ten starzeje się jak wino. Ale cała historia i zdjęcia i muzyka. Och..ach.. i jeszcze parę orgazmów. Warto!
„Miś”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, “Brunet wieczorową porą” – to starocie, które doczekały się nie tylko drugiej młodości ale nowego kontekstu. Jakby na to nie patrzeć, przedstawiają realia mocno aktualne. I na tym może poprzestańmy.
Dokument
Tak, dokument to też film ale dla mnie dający mocniej do myślenia niż fabuła. Dlatego jest osobna kategoria.
„Don Stanislao” – dał do myślenia bardzo mocno. A główna myśl brzmiała: „Czy Ty, Czcigodny, słyszysz to, co mówisz?!?!?!” Myślę, że nie byłam jedyną osobą, która tak reagowała. Reportaż dziennikarza TVN to zdecydowanie numero uno w kategorii „Dokument”.
„The Social Dilemma” – też mnie ruszył. Nie był odkrycie w sensie tematu. Jako użytkownik fb, Instagrama czy Amazona wiem, skąd się biorą skierowane do mnie reklamy i jak rozliczają mnie algorytmy. W pracy obserwuję młodych ludzi z deformacją lewej dłoni spowodowaną nieustanną obsługą smartfona. Pomimo tego dokument zadziałał – jako przypominajka.
„David Attenborough – życie na naszej planecie” – jest ostatni na liście ale to nie znaczy, że najsłabszy. Jest równie ważny jak wszystkie inne wcześniej wymienione. To kronika zmian, przestroga ale też fantastyczna lekcja angielskiego w brytyjskim wydaniu. Dziękuję, Sir Attenborough!
I tak to wyglądało w 2020 na naszym ekranie. A jak było u Was? Może polecicie coś z prywatnej listy? Nie musi być zgodnie tematycznie z mną – może wręcz przeciwnie?