Pisałam już kiedyś o moim uzależnieniu od chrupania podczas czytania. Jak wiecie – chociażby po istniejącej na blogu kategorii „Książkowo” – jestem molem książkowym. Ja nie czytam książek, ja je pożeram. Był taki czas, kiedy pożeraniu książek towarzyszyło pożeranie różnorakich przegryzek. Koniecznie chrupiących. Początkowo były to oczywiście chipsy, paluszki, ciasteczka. Odbiło się to oczywiście na mojej wadze. Postanowiłam z tym walczyć zmieniając „śmieciowe jedzenie” na zdrowe zboża. Dzisiaj czytam bez chrupania. Ale romans ze zbożami trwa.
Domyślam się, że stwierdzenie, że chrupię zboża może wzbudzić konsternację. Spokojnie, nie podgryzam surowych wysuszonych ziaren. To nie byłoby ani do końca zdrowe (szczególnie dla moich zębów), ani tym bardziej przyjemne. Chrupię sobie zboża ekspandowane. Ekspandowanie to proces obróbki termicznej. Ziarna w bardzo krótkim czasie poddawane są działaniu wysokiej temperatury i ciśnienia. Zwiększają one znacząco objętość, nie tracąc wartości odżywczych. Nie jest to technika XXI wieku rodem z laboratoriów NASA. Zapewne pamiętacie z dzieciństwa „ryż preparowany”. To właśnie ziarno poddane procesowi ekspandowania. Co poza ryżem można spożywać w tej formie? Bardzo wiele ziaren. Marka Soligrano, której produktami osobiście się zajdam, oferuje szerowi wybór różnorodnych ziaren, a co za tym idzie smaków i „gramatur”. Znajdziemy tutaj amarantus, grykę, jagłę, komosę, owies, orkisz, pszenicę czy żyto. Producent oferuje każde z tych ziaren w wersji „oryginalnej” czyli po prostu ekspandowane ziarna bez dodatków. Możemy też zdecydować się na wersję wzbogaconą – ziarna ekspandowane w miodzie lub wersję dla smakoszy – ziarna w miodzie z dodatkiem malin, żurawiny czy wiśni. Jak widzicie, wybór jest duży.
Jak jeść ziarna ekspandowane? Tutaj też mamy wiele opcji. W zamierzchłych czasach mojego łasuchowania przesypywałam je do miseczki i podbierałam przewracając kolejne strony książki. Jak łatwo sobie wyobrazić, przy takim podjadaniu szybko było widać dno opakowania. Teraz zboża ekspandowane to dodatek do moich śniadań i obiadów. W wersji porannej wzbogacam nimi owsiankę. Już gotową porcję, lekko przestudzoną posypuję najczęściej jagłą w miodzie z malinami lub orkiszem w miodzie z wiśniami. Pychota! Gdy mam za mało czasu, by przygotować śniadanie na ciepło albo zwyczajnie mam ochotę na coś innego, ziarna ekspandowane dodaję do naturalnego jogurtu. Gdy potrzebuję szybkiej przekąski, a do obiadu jeszcze daleko – ziarnami zasypuję serek wiejski. W tym przypadku najlepiej sprawdza się komosa. Ziarna towarzyszą mi też często przy obiedzie. Sprawdzają się jako dodatek do zup kremów. Jako, że zupy-kremy uwielbiam, a towarzyszący im zazwyczaj groszek ptysiowy już niekoniecznie, na talerzu ląduje zazwyczaj żyto albo pszenica. Polecam! Aby nie robić przykrości dbającym o linię – w tym sobie – nie wspomnę, że ziarna ekspandowane do idealny dodatek do słodkich deserów. Ale o tym cicho-sza 🙂 Więcej przepisów na potrawy z wykorzystaniem ziaren i nie tylko znajdziecie na stronie producenta.
Opisane przeze mnie produkty to tylko część oferty marki Soligrano. Przyznam, że nie wszystkie przypadły mi do gustu, bo wybredna jestem 🙂 Ale Wy możecie poszukać swoich smaków. Wszystkie produkty dostępne są m.in. w drogeriach Rossmann. Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie.
A może juz znacie ziarna ekspandowane i zajadacie się nimi podobnie jak ja? Jeśli tak, podzielcie się swoimi pomysłami na wykorzystanie ziaren – może przekonacie mnie do smaków, których jeszcze nie poznałam.
Wpis powstał we współpracy z marką Soligrano.