Browsing Tag

śmieci

Książkowo Obyczajowe Życiowo

„Życie zero waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej” Katarzyna Wągrowska

19 października 2017

Recenzja poradnika o życiu bez śmieci pojawiła się już na wszystkich najpopularniejszych bloga. Nie będę gorsza. Przeczytałam i napiszę Wam, co o niej myślę, czego nowego się dowiedziałam i jak ją oceniam. Tym bardziej, że „zero waste” nieodzownie łączy się z bliski mi minimalizmem.

Zacznijmy może od tego, że jest dostępna w wersji elektronicznej, za co jestem autorce bardzo wdzięczna. W ramach ograniczania dobytku staram się czytać, a co za tym idzie kupować książki czy gazety w wersji elektronicznej. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Nadal zdarzają się pozycje dostępne tylko w druku. Tym samym mamy już pierwszy plus – za opakowanie. A co w środku?

W środku też bardzo dobrze. Przede wszystkim po polsku. Wielką zaletą poradnika jest to, że „akcja” toczy się na rodzimym podwórku, a autorka zderza się z rzeczywistością, z którą Kowalska kopie się na co dzień. Czyli setki plastikowych butelek, jednorazowe reklamówki czy papier toaletowy pakowany w folię. To ważne o tyle, że filozofia „zero waste” nie jest nowością. Stało się o niej głośno już kila lat temu, gdy Amerykanka (urodzona we Francji) Bea Johnson przerażona ilością śmieci, postanowiła przeprowadzić wraz z rodziną eksperyment polegający na ograniczaniu produkowanych śmieci. Rodzina bardzo się dobrze się spisała produkując w ciągu 12 miesięcy litrowy słoik śmieci, a sama pomysłodawczyni eksperymentu napisała na ten temat książką. Poradnik jej autorstwa (podobnie) jak prowadzony przez nią blog, są bardzo wartościowe, kompetentne i pomocne ale bardziej dla kogoś żyjącego w amerykańskich realiach. Wiele rozwiązań ciężko wprowadzić nad Wisłą. W przeciwieństwie do tych proponowanych przez Katarzynę Wągrowską.

Poza tym, że pomysły i rady zawarte w poradniku zadają się do zastosowania tu i teraz, nie są kosztowne. Nie wymagają wielkich nakładów środków, a jeśli już konieczny jest wydatek (np. zakup lunchboxa, kompostownika czy lnianych woreczków), to sytuacja jednorazowa i „zarabiająca” w przyszłości. Zakup każdego z elementów ułatwiających bezśmieciowe życie autorka uzasadnia zestawieniem kosztów (tak jest np. w przypadku kubeczka menstruacyjnego czy wielorazowych podpasek). Trzeba przyznać – jest przekonująca.

Bardzo podoba mi się, że poradnik blogerki, to nie tylko zestaw nakazów i zakazów ale też dokładne instrukcje czy wręcz przepisy kulinarne. Naprawdę trudno znaleźć kontrargument na przedstawiane przez autorkę stwierdzenia. Co ważne, każdy z przedstawianych w książce problemów śmieciowych poparty jest danymi, liczbami i słupkami. To daje do myślenia. Podobnie jest wiele przytaczanych w poradniku faktów z pogranicza biologii, fizyki czy chemii.

Co ważne, autorka rozprawia się ze śmieciami wszelkiej maści. Nie ogranicza się do foliowych jednorazówek i marnowania jedzenia. W kolejnych rozdziałach rozpracowuje każdy aspekt życia. Wchodzi do kuchni, idzie na zakupy, sprząta i zagląda do kosmetyczki. I wszędzie znajduje śmieci, które można ograniczyć. Swoje doświadczenia w tym zakresie wzbogaca wywiadami z osobami, które mają podobne do jej doświadczenia.

Co ja na to? Jestem na tak. Nawet bardzo. Wydawało mi się, że żyję ekologicznie – segreguję śmieci, piję kranówę filtrowaną w dzbanku i nie biorę jednorazówek, a na zakupy chodzę z własną torbą. Okazuje się, że można więcej – kupić czekoladę w papierku, a nie w folii; ogórka takiego „luzem” , a nie foliowanego, a obierki z warzyw wrzucić na kompost, nie do odpadów zmieszanych. Oczywiście nie wszystkie porady autorki do mnie przemawiają. Raczej nie zabiorę się do produkcji kosmetyków, nie będę prała w orzechach ani nosiła ze sobą do restauracji metalowej słomki do picia. Nie dlatego, że nie widzę sensu. Zwyczajnie tego nie czuję. Myślę jednak, że jeśli statystyczna Kowalska wcieli w życie chociaż 1/3 porad autorki śmieci będzie mniej.

A jak u Was ze śmieciami? Macie już tego pozytywnego bzika czy zachowujecie zdroworozsądkową równowagę? A może macie jakieś swoje patenty na „zero waste”? Podzielcie się – chętnie poczytam.