Powiedzmy, że nadrobiłam zaległości kinowe. Może nie do końca; pewnych rzeczy, które chciałam zobaczyć, już nie grają. Ale mój głód kina został w pewnym stopniu zaspokojony. Na pierwszy ogień poszedł “Wałęsa. Człowiek z nadziei”. Hmm…przyznam, że obejrzałam trochę z obowiązku, a trochę z ciekawości. Wyszłam z kina pozytywnie zaskoczona. Ciężko mi powiedzieć, czy Robert Więckiewicz był stuprocentowym Wałęsą – nie znam osobiście byłego prezydenta. Nie znam też osobiście pani Danuty Wałęsowej ale jeżeli chociaż w połowie jest tak zdecydowana i twarda jak kreacja Agnieszki Grochowskiej…to już ją lubię. A tak naprawdę poszłam na ten film dla mojej idolki – Orainy Fallaci i nie zawiodłam się.
Drugie wyjście do kina też okazało się strzałem w dziesiątkę. “Kapitan Phillips” chyba nie został doceniony przez twórców zwiastunów. Zupełnie nie reklamowany – przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, a przez to niedoceniony. Film ogląda się w napięciu do ostatnich minut. Nie wiem, jak wygląda jego emisja w innych sieciach, na szczęście Multikino nie “zniszczyło” go dubbingiem 🙂