Przyznam szczerze – takich wyżyn fantazjowania, jak w “Mszy żałobnej”, jeszcze u Dahla nie doświadczyłam.
Zaczyna się od napadu na bank i wzięciu zakładników. Nie byłam zaskoczona, gdy okazało się, że jednym z nich jest członek rodziny policjanta z Drużyny A. Wszak nie pierwszy raz, rodzina głównych bohaterów odgrywa pewną rolę w sprawach budujących fabułę książki. Jednak tym razem Arne przeszedł samego siebie. W negatywnym tego słowa znaczeniu.
Moja ocena: 3/10