Dzisiaj znów na bazie mojego ulubionego FB i dyskusji w grupach, które tam obserwuję.
Pierwsza grupa gromadzi zwolenników nurtu „Zero Waste” czyli maksymalnego ograniczenia wytwarzania odpadów. Tych grup na portalu jest mnóstwo. Osoby aktywne na tym konkretnym forum, zaznaczają, że wszystko jest „bez spiny”. Czyli mamy troskę o ograniczanie produkcji śmieci ale nie kosztem innych obszarów. Bo o to, jak już kiedyś pisałam, nie jest trudno. Ta grupa i prowadzone w niej dyskusje wydają mi się zdecydowanie bardziej racjonalne. Chociaż…trafiłam na pytanie osoby, która zakupiła większą ilość szklanych pojemników (teraz wypada wszystko trzymać w szkle) i już po fakcie dopytuje, co w nich trzymać….. Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrozumiałam tok działania piszącej. Zazwyczaj kupujemy coś, czego nam brakuje i gdy to już mamy, zaczyna ono spełniać swoją rolę. Tutaj jednak było inaczej – najpierw zakup pojemników, a później szukanie dla nich zastosowania. Moje wątpliwości (dołączyłam do dyskusji z pytaniem, jaka logika) rozwiała inna uczestniczka, pisząc (ironicznie): „Bo promocja była”. Obawiam się jednak, że nie o promocję chodzi. Może o modę na szklane pojemniki? Na to, że teraz nie wypada przechowywać w plastikowych?…
Druga grupa to czytający. Wbrew statystykom grzmiącym, że czytelnictwo u Polsce zamiera, książka odchodzi do lamusa, a słowo pisane wypiera obrazek, grupa stosunkowo liczna. Szczególnie, że członkowie nie dyskutują o całości literatury ale tylko o jednej gałęzi – o kryminałach. Grupa dla mnie wprost stworzona. Kocham kryminały. Zaczytuję się nimi i…powoli zaczyna mi brakować inspiracji. Mam już za sobą klasykę w postaci Chandlera i Christie. Skandynawskie kryminały też przerobiłam. Polskie.. Amerykańskie… Stwierdziłam, że w grupie ratunek. Na pewno polecą coś nowego/dobrego/wartościowego…perełkę. I polecili…Mroza, Puzyńską, Chmielarza, Mroza, Puzyńską, Chmielarza… Niby rynek książki kryminalnej bogaty, a tutaj nazwiska wciąż te sam. Żeby nie było – lubię i przeczytałam Puzyńską, spróbowałam Mroza, a ostatnio Chmielarza. Znam, wiem jak to smakuje. I chyba wszyscy to wiedzą. Nie ukrywajmy, to autorzy „na topie”. Dzisiaj się ich czyta. Wszyscy ich czytają. Oni są modni…
I jeszcze jedna grupa (w tej wytrzymałam najdłużej). Pamiętacie lata 80-te i kolorowy telewizor wielkości szafki, na którym stała paprotka? A może stare dworce PKS, gdzie królowały fikusy i inne zielone giganty, którym to upiorne otoczenie nie przeszkadzało? Ja też pamietam. Ale to było dawno. To był ten straszny peerel. A teraz jest nowe, lepsze, ładniejsze. I rośliny powoli wracają do mieszkań. Idealnie uzupełniają minimalistyczne wnętrza. Sama mam na ich punkcie bzika. Winna jest temu ona ale to już inna historia. Ale wracając do sedna. Tak, mam 24 doniczki. Bananowca, bluszcz, araukarię, fikusa dębolistnego, fikusa benjamina, palmę daktylową i jeszcze wiele innych. Przyznaję mam też monsterę, ceropegię i filodendrona pnącego. Bo uwielbiam zielone. I lubię rośliny z klasy obrazkowatych. I będę je lubić nawet, gdy przestaną być modne. A może jeszcze jeszcze bardziej je wtedy polubię. Niezależnie od tej mody…