Zaczniemy od stereotypu. Nie jesz mięsa? To pewnie Twoja druga połowa też nie je. I dzieci pewnie też nie jedzą. I w ogóle już całą rodzinę i połowę znajomych przeciągnęłaś na złą stronę mocy. I nawet psa i kota karmisz sałatą.
No właśnie nie. Ja nie jem mięsa ale moja druga połowa – jak najbardziej. Podobnie jak cała rodzina. I psy – stuprocentowi pożeracze mięsnych puszek. To dla mnie oczywiste i jasne jak słońce. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. A jest! Coraz częściej słyszę i czytam o sytuacjach, gdy wegetarianin posiadający psa czy kota, wyklucza z jego diety produkty pochodzenia zwierzęcego. Czy słusznie? No cóż…
Zacznijmy od tego, że chociaż i kot i pies to tak samo kochane czworonogi domowe, ich natura jest kompletnie odmeinna. A co za tym idzie, kompletnie rozbieżne są ich potrzeby żywieniowe. Wynika to z ich pochodzenia i dziejowych perturbacji. Obydwa gatunki zostały udomowione bardzo wcześnie, bo około 10 tys. lat przed naszą erą (kot nieco później – 9 tys. lat p.n.e). Udomowienie stało się równoznaczne, ze zmiana sposobu odżywiania. O ile koty zaczęły korzystać ze stołu pana w ograniczonym zakresie, nadal polując i dając w ten sposób upust swojemu instynktowi łowcy; o tyle psy bardzo szybko przestały samodzielnie zdobywać pożywienie, w pełni zdając się na właściciela.
W sukurs psom przyszła natura. W przeciwieństwie do 100% drapieżnych kotów, psy są bardziej zbliżone do zwierząt wszystkożernych. Ich układ pokarmowy jest dłuższy, co pozwala na dłuższe trawienie, nieodzowne w przypadku spożywania produktów pochodzenia roślinnego. Większe jest też ich jelito grube, co przekłada się na większą liczbę bakterii ułatwiających fermentację. Również większa liczba zębów przedtrzonowych i trzonowych ułatwia spożywanie tego typu pokarmów. Wreszcie –mają możliwość dostosowania metabolizmu do pozyskiwania większej ilości węglowodanów pochodzenia roślinnego.
A co z kotami? To stuprocentowi mięsożercy. Mają ostre, nieprzystosowane do żucia (a dokładnie rozcierania pokarmu) zęby. Ich żołądek jest jednokomorowy i dla odmiany wydzielający duże ilości kwasu solnego, co ułatwia trawienie mięsa – w szczególności surowego – u psa wygląda to nieco inaczej. Koci organizm nie wytwarza też enzymu dioksygenazy β-karotenowej odpowiadającego za przekształcenie β-karotenu zawartego w pokarmach roślinnych w retinal. Mówiąc wprost, pokarm roślinny nie dostarczy kotu wartości odżywczych. Co nie znaczy, że nie pokusi się on czasem na kawałek ugotowanej marchewki.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe fakty, jak brzmi prawidłowa odpowiedź na tytułowe pytanie? W przypadku psa to dyplomatyczne: „To zależy”. Istnieją specjalne karmy, nie zawierające składników pochodzenia zwierzęcego ale wzbogacone składnikami sprawiającym, że dieta jest pełnowartościowa, a co za tym idzie – pies odżywiany w ten sposób będzie zdrowy. Nie są one jednak polecane dla psów sportowych czy pracujących, sami zaś producenci sugerują regularne kontrole stanu zdrowia takiego wege-psa.
Z kotami sytuacja jest dużo prostsza – im wegetarianizm nie tylko nie służy ale wręcz szkodzi. Koniec. Kropka.
Dlatego drodzy wegetarianie, jeśli chcecie pozostać wierni swoim poglądom, a nie wyobrażacie sobie mieszkania pod jednym dachem z mięsożercą – może warto pomyśleć o chomiku?