Żeby nie było – nie uzależniłam się od poradników, ani tym bardziej od Francji/Francuzek/Francuzów. Zwyczajnie zaciekawiła mnie recenzja tej książki i postawnowiłam ją przeczytać.
Od razu przyznam – pozytywnej oceny nie będzie. Może gdyby ta książka była pierwsza w kolejności? Może przyćmiły ją zwyczajnie poprzednie, a tematyk już mi się przejadła?
Autorka – tym razem Francuzka i małym amerykańskim epizodem, który spowodował drastyczny wzrost wagi – podpowiada jak jeść, co jeść i ile jeść. Co ciekawe – nie mówi, czego nie jeść. To znaczy – niczego nie zabrania. Pochwala czekoladę, croissanty, wino i inne grzeszki. Wszystko – byle z umiarem. Mimo zawartych w niej przepisów “dla każdego” (śmiem wątpić czy składnik pt. “kawior” jest wydatkiem “dla każdego”), nie jest to typowa książka o odchudzaniu. Raczej poradnik szczupłego życia, który zupełnie mnie nie zachwycił.
Moja ocena: 2/10