Wegetarianizm to dieta, a raczej sposób odżywiania, w którym rezygnujemy ze spożywania mięsa. Wersja bardziej radykalna to rezygnacja ze wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego, również jajek i nabiału. Brzmi znajomo? Zapewne tak. Wszak większość z nas przerabiała w młodości etap buntowniczego wegetarianizmu. Ja też tak miałam. I chyba nadal mam.
Prawdziwy wegetarianizm
Pierwszy raz przestałam jeść mięso w liceum. Doskonale pamiętam, gdy w klasie maturalnej oświadczyłam mamie, że nie będę już jadła niedzielnego rosołku i schabowego. I galaretek drobiowych też nie. A krokiety to tylko z kapustą z grzybami. Bo jedzenie mięsa oznacza zgodę na morowanie zwierząt, a to niehumanitarne, okropne i w ogóle barbarzyńskie. Jak widzicie, byłam w pełni świadomą wegetarianka. Z masą argumentów w głowie. Moja mama to cudowna rodzicielka. Nie oponowała, przytaknęła i zmodyfikowała domowe menu. Potrafiła wyczarować gołąbki z ziemniaków, kotlety z kaszy gryczanej czy zapiekanki ryżowe. Ja sam też pilnowałam by mój buntowniczy wegetarianizm był zdrowy. Jadłam dużo warzyw strączkowych, nabiału i warzyw.