Browsing Tag

bańka chińska

Dla ciała Zdrowo

Po chińsku

2 lipca 2016

Przy okazji jednego z poprzednich wpisów pochwaliłam się Wam faktem posiadania cellulitu w strategicznych miejsca swojej postury czyli praktycznie wszędzie. No dobrze – na uszach go jeszcze nie mam. A świadomość, że każda kobieta cierpi na tę przypadłość zupełnie mnie nie pociesza. Wręcz przeciwnie – jako czarna owca, nie lubię być jedną z wielu. Z tego też powodu, a także wielu innych – np. walorów estetycznych, postanowiłam z pomarańczową skórką zawalczyć. Walkę – a raczej wojnę – rozpoczęłam na wszystkich  możliwych frontach.

Były oczywiście ćwiczenia- każdy dzień kończyłam serią przysiadów i brzuszków; te pierwsze bardzo szybko doprowadziły do zakwasów, z kolei wykonywanie tych drugich uniemożliwiał ból kręgosłupa. Wobec takich przeszkód postawiłam na trening aerobowym w nieco innej postaci czyli jazdę na rowerze i rolkach. Z jakim efektem? Jazda na rowerze zdecydowanie wzmocniła nogi i rozbudowała łydki. Na cellulit nie wpłynęła w znaczący sposób. Podobnie jak jazda na rolkach.

Aktywność fizyczną uzupełniłam dietą – były duże ilości zielonej herbaty, którą z resztą bardzo lubię. Był brokuł zapobiegający twardnieniu kolagenu w skórze i burak wspomagający krążenie i ograniczający zatrzymywanie wody w organizmie. Podobnie do buraka działały szparagi. Do tego wszystkiego jajka, kiełki fasoli i banany. A to wszystko obficie przyprawione kurkumą. Efekt? Wskazówka wagi nieznacznie przesunęła się w upragnionym kierunku. Cellulit – wiadomo.

Ćwiczenia i dietę urozmaiciłam stosowaniem kosmetyków. W ruch poszły peelingi, balsamy, serum. Wiele z nich kusiło cudownym wyglądem już po kilku dniach pod warunkiem stosowanie dwa razy dziennie. Skuszona tą wizją wcierałam specyfiki nawet trzy razy dziennie. Chyba jednak robiłam to niezbyt umiejętenie ponieważ koleaga cellulit nie straciła nic na wartości. Czytaj dalej

Życiowo

Nie-aktywnie

26 lutego 2014

Przyznać się – kto mi pozazdrościł planów na aktywność, o których pisałam tutaj? Po pierwszym bieganiu złapało mnie przeziębienie i zawsze mi wierne zatoki. Pierwsza joga minęła bardzo przyjemnie aczkolwiek z małymi zakwasami w okolicy łopatek (nie wiedziałam, że można mieć tam zakwasy). A masaż chińskimi bańkami został wstrzymany aż przeziębienie przejdzie. No to….ktoś się przyzna, że mi pozazdrościł? Boję się przyznać, że w piątek wybieram się na Nocny Maraton Filmów Oskarowych, a w niedzielę na ryby, bo znów coś będzie nie tak :/