Była sobie Koleżanka. Pochodziła z Dużego Miasta ale z powodów matrymonialnych osiadła w Guzikowie. Trochę to na początku utrudniło realizację planów, szczególnie tych zawodowych (wyższe studia na ciekawym kierunku, perspektywy samorozwoju duże itp.) ale z czasem wszystko się ułożyło: “dobra” praca w zawodzie, dodatkowo rozwijanie swoich zainteresowań. Niby wszystko ok ale…z czasem zadziałało “prawo zasiedzenia”. Koleżanka nabrała manier typowo guzikowych: mieć, posiadać, być, pokazać. I tak: najpierw dom, później jego wykończenie, ogrodzenie – ok, rozumiem to, większość gatunku tego potrzebuje. Poźniej: ciuchy, torebki, telefony, smart-fony, tablety – to już mniej rozumiem, ale jakoś ogarniam. W końcu czas na rozrywkę: koncert zespołu lansującego czterozdaniowy przebój – tego już nawet nie ogarniam. A na koniec kwiatek, który utwierdził mnie w przekonaniu, że nie zbliżam się nawet do obszaru “ogarnięcia”
Koleżanka: Co to jest?
Guzikowianka: Perfumy. Kenzo. Moje ulubione.
Koleżanka: W takiej butelce?!?!
Guzikowianka: Ładna, prawda?
Koleżanka: Nie wiem, co w niej ładnego… A jaka niepraktyczna! I pewnie jeszcze fortunę kosztowały…Zupełnie bez sensu…
Ręka do góry – Kto z Was kupuje “praktyczne” perfumy?
2 komentarze
Nie kupuję ton perfum, tylko te, które naprawdę lubię. Wybieram zapach nad butelkę ;)) ale przecież piękne i niepraktyczne butelki, to cały urok i luksus perfum.
Praktyczne to sa dezodoranty 😉
@fidrygauka!!! Właśnie tego stwierdzenia potrzebowałam – o praktycznych dezodorantach!! Dzięki 🙂