Dzisiaj będzie o życiowych wyzwaniach czyli o stawianiu, tudzież podnoszeniu poprzeczki. Głupio zabrzmi ale..robicie to jeszcze? Stawiacie sobie ambitne cele do realizacji. Mam na mysli cele “niepraktyczne” oczywiście. Bo praktyczne typu “znajdę lepszą pracę”, “pomaluję przedpokój” czy “będę milszy dla sąsiada” się nie liczą. A jakie to cele “niepraktyczne”? “Niepraktyczne” to te, które robimy dla samego siebie. Co to może być? “Zacznę biegać i przebiegnę amraton”, “Zrobię kurs nurkowania”, “Nauczę się hiszpańskiego, żeby w oryginale oglądać telenowele”. Macie cos takiego?
Teraz czas na wyznania. Jakos tak się złożyło, że jako dziecko nie nauczyłam się pływać. W latach smaraktych nie było to dla mnie problemem. W latach młodzieńczych też jakoś nie doskwierało. I w sumie nie byłoby to nadal dla mnie problemem ale… No właśnie – niekt do pływania mnie nigdy nie zmuszał ale sama poczyłam, że fajnie byłoby się nie topić w najmniejszym bajorku. Zapisałąm sie na basem. Część kursu już za mną. Nie topię się. Potrafię przepłynąć jako, tako jedna długosć basenu. Przyznam – gdy pierwszy raz pokonałąm samodzielnie (bez makaronów, desek itp.) kilka metrów wodzie – satysfakacja szalona. Taka satysfakcja, której nie zgasiły nawet marudne: “A po co ci to?”… “Chce ci się? Mnie by się nie chciało”….
A mi sie chce! Dla siebie! Tak egositycznie.
Ajeśli mi się bardzo zachce, to nawet kartę pływacka zrobię. W ramach podnoszenia poprzeczki 🙂
2 komentarze
Bożenie się bardzo podoba Twoja postawa.
Tym bardziej, że akurat (jak ciągle wspomina) zabrała się za bieganie. I zewsząd słyszy “oszalałaś?” “na co ci to?”itp. A własnie na to, żeby się głupio pytali.
A ja odwrotnie, bo akuratnie zaczęłam robić to, czego prawie wcale do tej pory, czyli piec, wekować i cieszyć się, jak widzę zadowolone miny gości! ;-))))