Przy okazji jednego z poprzednich wpisów pochwaliłam się Wam faktem posiadania cellulitu w strategicznych miejsca swojej postury czyli praktycznie wszędzie. No dobrze – na uszach go jeszcze nie mam. A świadomość, że każda kobieta cierpi na tę przypadłość zupełnie mnie nie pociesza. Wręcz przeciwnie – jako czarna owca, nie lubię być jedną z wielu. Z tego też powodu, a także wielu innych – np. walorów estetycznych, postanowiłam z pomarańczową skórką zawalczyć. Walkę – a raczej wojnę – rozpoczęłam na wszystkich możliwych frontach.
Były oczywiście ćwiczenia- każdy dzień kończyłam serią przysiadów i brzuszków; te pierwsze bardzo szybko doprowadziły do zakwasów, z kolei wykonywanie tych drugich uniemożliwiał ból kręgosłupa. Wobec takich przeszkód postawiłam na trening aerobowym w nieco innej postaci czyli jazdę na rowerze i rolkach. Z jakim efektem? Jazda na rowerze zdecydowanie wzmocniła nogi i rozbudowała łydki. Na cellulit nie wpłynęła w znaczący sposób. Podobnie jak jazda na rolkach.
Aktywność fizyczną uzupełniłam dietą – były duże ilości zielonej herbaty, którą z resztą bardzo lubię. Był brokuł zapobiegający twardnieniu kolagenu w skórze i burak wspomagający krążenie i ograniczający zatrzymywanie wody w organizmie. Podobnie do buraka działały szparagi. Do tego wszystkiego jajka, kiełki fasoli i banany. A to wszystko obficie przyprawione kurkumą. Efekt? Wskazówka wagi nieznacznie przesunęła się w upragnionym kierunku. Cellulit – wiadomo.
Ćwiczenia i dietę urozmaiciłam stosowaniem kosmetyków. W ruch poszły peelingi, balsamy, serum. Wiele z nich kusiło cudownym wyglądem już po kilku dniach pod warunkiem stosowanie dwa razy dziennie. Skuszona tą wizją wcierałam specyfiki nawet trzy razy dziennie. Chyba jednak robiłam to niezbyt umiejętenie ponieważ koleaga cellulit nie straciła nic na wartości.
I wtedy z pomocą przyszła masażystka. której poskażyłam się na serię niepowodzeń. Wypowiedziała magiczne zdanie: “A próbowałaś masażu bańką chińską”? No nie próbowłam, poniważ o istnieniu takowej nawet nie słyszałałm. I tak rozpoczęłam przygodę z niebieskimi bańkami.
Bańki chińskie to rodzaj baniek próżniowych, które działają na zasadzie zasysania. Na początku bywa to lekko bolesne. W moim przypadku największy dyskomfort, a nawet lekki ból, odczułam w czasie masażu wewnętrznych stron ud. Następnego dnia po pierwszym masażu odczuwałam nawet coś w rodzaju zakwasów. Masaż pozostałych partii ciała był mniej bolesny w skutkach. Z czasem polubiłam to zasysanie. A naprawdę je pokochałam, gdy z każdą kolejną sesją mój cellulit stawał się mniej widoczny. Po szóstym zabiegu (czyli po dwunastu dniach – masaże odbywały się co drugi dzień) musiałam dobrze się wysilić, żeby zobaczyć chociaż odrobinę pomarańczowej skórki. Jak sami widzicie- stał się cud. Ten cud ma jednak to do siebie, że nie trwa wiecznie. Po pewnym czasie serię zabiegów należy powtórzyć. Jednak mając już świadomość efektów – zrobiłam to już bez najmniejszego zastanowienia.
A teraz trochę szczegółów:
- masaże bańką chińską znajdziecie w ofercie każdego gabinetu kosmetycznego / fizjoterapii / rehabilitacji / masażu; ich ceny zależą od zakresu i czasu trwania
- masaż można tak naprawdę wykonać samodzielnie w domu, o ile oczywiście jesteśmy w tanie dosięgnąć miejsca, na masażu którego nam zależy – o ile możemy pozazsysać uda czy brzuch, o tyle z plecami będzie problem
- same bańki możecie kupić w każdej aptece, dostępne są również w sklepach internetowych;
- bańki potrzebują “poślizgu”, w moim przypadku idealnie sprawdził się olejek kokosowy w spray’u
- w zestawie zazwyczaj są 4 bańki w różnych rozmiarach; masażystka wykorzystywała wszystkie – zaczynała od najmniejszej, kończyła na tej największej, ledwie mieszczącej się w dłoni, ja wykorzystuję tylko dwie najmniejsze
- są różne techniki wykonywania masażu; w domowym zaciszu (oglądając “Grę o tron”) kopiuję ruch zapamiętane za gabinetu czyli małe kółka zgodnie z ruchem wskazówek zegara; UWAGA – starajmy się aby ruchy były stałe – “zagapienie” skutkuje czerwonym odciskiem na ciele 🙂
- w internecie znajdziecie mnóstwo filmików instruktażowych i artykułów dotyczących tej metody; ważne aby przed rozpoczęciem zastanowić się nad przeciwwskazaniami, którymi są m.in. padaczka, hemofilia, żylaki czy ciąża
A Wy – jakie macie sposoby na walkę z cellulitem? Może jest jeszcze coś bardziej przyjemnego niż bańki?
Brak komentarzy