Życiowo

Mundurowi dietetycy

18 września 2012

Scena I

Godzina 6 rano. Chomikarnia (część siłowni, gdzie stoją bieżnie, rowerki, orbitreki). Wszystkie sprzęty zajęte. Panowie i jedna pani (Guzikowianka) wyciskają z siebie siódme poty. Przy wejściu waga, na której wszyscy się ważą. Zaobserwowałam, że niektórzy robią to codzinnie. I dialog przy wadze:

Pan Wchodzący na Wagę: – Chyba dobrze wyzerowałem? Żeby mi nic nie dodała!

Kolega Czekający na Ważenie: – Dobrze…ale może zdejmij buty – będzie mniej…

Pan Wchodzący na Wagę (zdejmuje buty):  – Masz rację…niby lekkie ale zawsze to parę garam więcej

Kolega Czekajacy na Ważenie: – Ja zawsze się bez butów ważę…

Pan Wchodzący na Wagę (intensywnie myśli): – Ty, to ja jeszcze koszulke zdejmę – cała jest mokra od potu, pewnie też trochę dodaje….(zdjemuje koszulkę)

Kolega Czekający na Ważenie: – A na to nie wpadłem…a przecież ubranie też trochę waży….

Już chciałam podpowiedzieć, że może by tak jeszcze siku zrobić przed tym ważeniem?…

 

Scena II

Godzina 12, przerwa obiadowa. Stołówka z całym swoim dobordziejstwem. A na ladach – pizza, frytki, pieczona ryba, skrzydełka z kurczaka opiekane, tosty, lody…. Wszyscy stoją karnie w kolejce. I zasłyszane wypowiedzi:

Pan I: – Jest coś?

Pan II: – No marnie….Kurczak jakiś….opiekany…

Pan I: – Ehh….znów trzeba bedzie z panierki obierać i tłuszcz wycinać….Nic innego nie ma?

Pan II: – No ryba jeszcze jest…ale też opiekana…

Pan I: – To już lepszy też kurczak….na masę pójdzie…ale tyle obierania….

Po czym obaj panowie odmaszerowali do baru sałatkowego i zapychali się sałatą, pomidorami i inną zielenią. Bez sosu oczywiście…bo sos to tłuszcz!!!

 

Scena III

Godzina 17. Pora podwieczorkowa ale jeszcze głodu nie ma. Leniwe posiedzenie na patio przed biurem.

Guzikowiaka:  – Chłopaki, ktoś chce? Mam czekoladowe batony z Polski (tutaj rarytas wart każdej ceny). Kto ma ochotę?

Chłopak I:  – Dzięki ale to sam cukier…

Chłopak II: – A ile to ma kalorii?

Chłopak III: – Nie jadam słodyczy….

 

Scena IV (nieocenzurowana)

Godziny nocne, impreza nie całkiem absytnencka (wbrew zasadom i regulaminowi)

Pan I:  – Stary, chcesz drina?

Stary: – Jasne, ale zrób z PEPSI Light – ma mniej kalorii.

 

So….w trudnych, wojennych warunkach pierwszy raz zetknęłam się z totalnym zachwianiem praw przyrody. Panowie liczą kalorie, a panie….jedzą batoniki 🙂 z Polski

 

 

 

 

Podobne wpisy

4 komentarze

  • Reply wojna_polsko_bawarska 18 września 2012 at 12:08

    oświeć panów, że do sałatki (warzyw) troche tłuszczu być musi bo witaminy się w nim rozpuszczają i w tej postaci są przyswajane przez organizm 🙂
    ale pomidorów nie powinno się łączyć z ogórkiem gdyż ten zabija witaminę C
    pomidor z twarożkiem też nie za bardzo bo coś (nie wiem dokładnie co) w pomidorze, tworzy z czymś w twarożku nierozpuszczalne kryształki odkładające się w stawach – a potem z tego tylko chore stawy… i o rowerkach będą mogli zapomnieć… 😉

  • Reply fristerinne 18 września 2012 at 17:14

    No cóż… więcej batoników dla Ciebie będzie 😉

  • Reply pscottie150 19 września 2012 at 00:39

    ciekawy blog oby tak dalej 🙂

  • Reply samozdrowie24 19 września 2012 at 23:20

    Fajny blog. Pisz częściej!

  • Skomentuj artykuł


    The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.