Ludowa mądrość mówi: „Masz tyle lat, na ile się czujesz”, a kolejna, że można być „młodym duchem”. I tego można się trzymać. Chociaż, ostatnio wbiła mnie w fotel wypowiedź pewnej pani przeczytana w kobiecej prasie. Zaczynała się od słów: „Jestem już po 30tce ale wciąż młoda duchem”. Załamałam się. Tak, ja wiem, że komórki mięśniowe zaczynają zanikać po 25 roku życia. Że po 30 urodzinach spowalnia metabolizm i coraz trudniej przeprowadzić skuteczny proces redukcji wagi ale żeby aż tak????? Naprawdę się przeraziłam. Trzydzieści lat mam już od jakiegoś czasu. Przyznam, fakt nie posiadania dzieci i wynikających z tego zobowiązań wpływa odmładzająco na moją psychikę ale koleżanki ze szkolnej ławy, posiadające potomstwo w wieku szkolny, nie postawiły jeszcze na sobie krzyżyka. O co w takim razie chodzi? To po trzydziestce można już tylko czuć się młodo duchem, a ciałem już nie? Co takiego jest w tej magicznej cyfrze, co nie pozwoliło czuć się młodo autorce wypowiedzi? Nie znalazłam odpowiedzi nawet po dwukrotnym przeczytaniu jej listu. Tym bardzie nie mogę jej znaleźć obserwując moją mamę która po cały tygodniu pracy potrafi zmienić firanki i umyć okna w całym domu czy osiemdziesięcioletnią babcię, która nie może doczekać się wiosny i już teraz przekopuje ogródek. Co one mają powiedzieć?…
1 Komentarz
One nie patrzą wstecz! :-))))