Życiowo

Koniec “wolności”?

27 maja 2014

Ostatni weekend upłynął mi pod znakiem wieczoru panieńskiego koleżanki. Skoro o tym piszę, zdarzenie wywołało u mnie całą masę przemyśleń, wątpliwości i pytań, którymi muszę się z kimś podzielić.

Pierwsza rzecz – wieczór zwany panieńskim powinien być jednak spotkaniem tylko i wyłącznie bezdzietnych stanu wolnego, rodzaju żeńskiego. Jakiekolwiek odstępstwa od tej reguły skutkują ustawicznym kontrolowaniem telefonu bo: “Może misiek napisał” albo “Nie wiem, czy niania sobie radzi”. Jest ok jeśli kończy się na gorączkowym zerkaniu w komórkę. Przestaje być ok, gdy jedna z drugą wyciągają zasrane pampersy i bóle porodu na tapetę i maglują temat przez połowę wieczoru.

Rzecz druga – małżeństwo to straszne więzienie. Taki wniosek, skoro przejście do tego stanu cywilnego należy “osłodzić” sobie litrami wódki, hektolitrami piwa, a czasem nawet występem wątpliwej urody pana w negliżu.

Rzecz trzecia – stan wolny to raj. Wieczór panieński to pożegnanie z tym, co było dotychczas. Wnioskując z przebiegu sąsiednich imprez, “dotychczas” przyszła mężatka chodziła na co dzień z różowym ogonkiem, uszami królika, podwiązką na spodniach i zajadała się tortami w kształcie penisa. A po ślubie już tak nie będzię.

Rzecz czwarta – bezpośrednio powiązana z trzecią…dlaczego symbolem panny młodej są właśnie królicze uszy i ogonek?….


 

 

 

Podobne wpisy

2 komentarze

  • Reply sekretarka.bozeny 27 maja 2014 at 22:25

    Bożena miała różnie określaną przyjemność brać udział w kilku takich spotkaniach i nigdy ich nie zrozumiała.

  • Reply fusilla 28 maja 2014 at 14:26

    Ja miałam swój prawie pół wieku temu i zupełnie tego króliczka nie rozumiem! 😉

  • Skomentuj artykuł