Staram się nie poruszać na blogu tematów politycznych. Nie komentować sytuacji wywoływanych przez rządzących w kraju, w którym nie mieszkam ale którego paszport i obywatelstwo posiadam. Nie pisałam tutaj nawet o tak ważnym dla mnie temacie jakim jest „babska sprawa” w Polsce i zaglądanie kobietom do majtek, przez tych, którzy najmniej są do tego upoważnieni. Ale tym razem sytuacja mnie przerasta i napisać muszę.
Mam wrażenie, że w Polsce nie tylko odrodził się ale też fantastycznie się ma antysemityzm. Pięćdziesiąt lat temu, gdy z kraju wypędzono tysiące osób wyznania mojżeszowego, stanowiących znaczną część elity intelektualnej, sytuacja się powtarza. Jest dla mnie sytuacją nie do pomyślenia, że ludzie, którzy wtedy, w marcu 1968 roku, postawieni pod ścianą, zdecydowali się jednak na pozostanie w Polsce, dzisiaj zadają sobie pytanie, czy dobrze zrobili. Że znów przeżywają ten sam dramat – własna ojczyzna się ich wstydzi, wypiera, nienawidzi?… To jakaś farsa, że historia, zamiast być nauczycielką życia jak napisał Cyceron, zwyczajnie lubi się powtarzać.
Jestem za młoda by pamietać tamten marzec. To było sporo przed moim urodzeniem. Ale pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie obejrzany w liceum film „Marcowe migdały”. W jakimś stopniu zadecydował, że wybrałam te, a nie inne studia w Katedrze Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pięć lat, które tam spędziłam pozwoliły mi dobrze poznać temat. Z każdym kolejnym rokiem i kolejnymi obchodami rocznic takich jak wyzwolenia obozu Auschwitz, nabierałam przekonania, że to już nowy, lepszy świat. I świat jest normalny i cywilizowany i nikt nikogo z kraju wypędzał nie będzie.
Ale ja głupia byłam. I chyba nadal jestem odwiedzając nałogowo Muzeum Żydowskie w Berlinie, gdzie cały czas tłumy i takie przejęcie na twarzach zwiedzających. Ostatnio pomyślałam, że muszę odwiedzić też warszawskie POLIN Muzeum Historii Żydów Polskich. Bo pewnie niedługo je zamkną. A eksponaty odeślą do Izraela. Za potwierdzeniem odbioru. Bezzwrotnie.
4 komentarze
Szczerze mówiąc, ja nie potrafię moim rozumkiem ogarnąć tego, że kogoś można nienawidzić za pochodzenie czy kolor skóry, skoro ma takie samo prawo tu być, nikogo nie zabił, jest zwykłym obywatelem, a w tych czasach często nie odróżnia się nawet imieniem, ma zawód jak każdy inny i tak na dobrą sprawę jakby zapytać antysemitę “dlaczego?” to myślę, że porządnie by się zająknął i udzielił jakiejś bezsensownej odpowiedzi o niczym.
Beatrice, obawiam się, że nie ma na to żadnej odpowiedzi. Żaden argument nie będzie odpowiedni/uzasadniony. Jak by to powiedziała moja babcia: „Nie ma definicji głupoty”.
Przyznam szczerze, że ostatnie wydarzenia (ta nieszczęsna propozycja ustawy IPN i rocznica marca 68′) też nie dają mi spokoju. Niby minęło tyle czasu od wojny i wydarzeń marcowych, ale widać, że w Polsce ciężko o jakąkolwiek refleksję. Przerażają mnie te antysemickie nastroje, bo to już nie tylko retoryka “marginesu”, ale coraz częściej przeciętny Kowalski otwarcie mówi pogardliwie o Żydach i nie wywołuje to żadnej reakcji. Pewne granice zostały już przekroczone i wydaje mi się, że w najbliższym czasie nie uda się tego wszystkiego odwrócić.
Myślę, że antysemityzm i wszelkie nastroje „anty” nigdy tak naprawdę nie zniknęły. Zawsze gdzieś tam były, a teraz znalazły podatny grunt do rozwoju. A najbardziej przerażajace jest to, że ten przeciętny Kowalski, który tak Żydów nienawidzi – zupełnie ich nie zna. Prawdopodobnie nigdy nie miał okazji poznać osoby wyznania mojżeszowego, a cała jego „wiedza” bazuje na stereotypach.