Życiowo

…i na świat przychodzi…

30 stycznia 2014

Tym razem natchnienie przyszło z kobiecego czasopisma ale poczytać możecie też tutaj To wywiad z najsławniejszą chyba polską położną. Dlaczego dzisiaj właśnie o tym? Bo się zamyśliłam, zastanowiłam i zadumałam. Ale też dlatego, że moja mama również jest położną. W przeciwieństwie do pani Kalyta, wybrała ten zawód bez wielkich uniesień. W czasach gdy zdała studia i zastanawiała się nad wyborem drogi zawodowej, ważne było jedno – czy będzie w tym zawodzie praca. W tym przypadku, skarbnicą mądrości okazała się moja babcia: “Z. dzieci rodzić będą się zawsze”. I tak moja mama, wyjechała na drugi koniec Polski, żeby edukować się w zawodzie. Skończyła studia w jednym z miast na Pomorzu, praktyki miała w nowoczesnym (jak na tamte możliwości) szpitalu i tam też planowała pracować. Ale los chciała inaczej, mama wróciła w rodzinne strony i trafiła na “porodówkę” w szpitalu powiatowym. Dzisiaj można by powiedzieć, że to “mało przyjazne” miejsce było. O nowoczesności nie wspominając. Przepracowała tam naście lat, by ostatecznie zostać położną środowiskową (taka pani, która odwiedza nowonarodzone dzieci, gdy trafią już do domu). Teraz, gdy to napisałam, uświadomiłam sobie, że jej “praca” to tak naprawdę ciągły dyżur. Nie pracuje już w szpitalu tylko w gminnym ośrodku zdrowia, nie przyjmuje porodów, a raczej służy radą młodym mamom ale jest “onl-line” 24/h. Przyzwyczaiłam się już, że w czasie niedzielnego obiadu dzwoni jej prywatna komórka, a po drugiej stronie zdenerwowana młoda mama, której dziecko dostało wysypki. Nie dziwi mnie, gdy w czasie sobotnich zakupów, zaczepia ją w sklepie obca kobieta, z pytaniem o najlepszą herbatkę na kolkę. I moja mama, której czasem zdarza się zirytować w domu, z anielską cierpliwością, spokojem i uśmiechem wyjaśnia, tłumaczy i uspakaja, a gdy trzeba – wsiada w samochód i jedzie, żeby osobiście zobaczyć tą największą tragedię świata jaką jest wysypka czy uczulenie, chociaż jest niedzielne popołudnie. I pomimo setek innych problemów i obowiązków, nigdy nie słyszałam, żeby narzekała na swoja pracę czy żałowała wyboru sprzed lat. Nigdy też nie słyszałam, żeby ktoś coś złego o niej powiedział. Wręcz przeciwnie, zdarza się, że gdy idzie pierwszy raz do nowonarodzonego dziecka, podchodzi do niej młody , zawstydzony tata i mów: “Ja chciałem podziękować, bo moja mama mówiła, że to przy pani się urodziłem”.



Podobne wpisy

4 komentarze

  • Reply jol-ene 30 stycznia 2014 at 08:55

    Twoja mama robi piękną rzecz. gdyby blogowała miałaby multum czytelniczek 🙂

  • Reply guzikowianka 30 stycznia 2014 at 09:33

    @może kiedyś da się namówić 🙂

  • Reply fusilla 30 stycznia 2014 at 13:10

    Piękny wyraz uczuć do Mamy!

  • Reply guzikowianka 30 stycznia 2014 at 14:35

    @fusilla – dziękuję…kiedyś zastanawiałam się, czy nie pójść w jej ślady ale…

  • Skomentuj artykuł