Może to dziwne ale jej przedstawiciele królują nie tylko na uniwersytetach. Jeden taki Doktor jest i u nas. Tak, zasila szeregi polskiej cześci Zespołu Specjalistów od Wszystkiego i Niczego. Zazwyczaj nie opisuję swoich współpracowników ale. No właśnie, zawsze pojawia się jakieś „ale“. Otóż ww. Doktor wybitnie działa mi na nerwy. Już wyjaśniam okoliczności. Każdy z nas, specjalistów, dwo się i troi, żeby zrealizować jak najwięcej projektów czy innych inicjatyw. Każdy poza Doktorem. Będę wredna ale szczera – owocem jego półrocznego kontarktu jest kilkustronnicowe opracowanie, na temat rzeczy oczywistych. Niech i tak będzie – nie każdy jest tytanem pracy. Ale gdy przy całym swoim cudownym uosobieniu potrafi domagać się przepisowych piętnastu minut przerwy w pracy, odbiera nadgodziny za czas pswięcony na „konfigurowanie komputera“ i potrafi prosić o pastę do zębów z pomocy humanitarnej, bo skoro jest to po co kupować…. Nóż mi się w kieszeni otwiera. Nie wspomnę, że potrafi jeszcze narzkać jak to strasznie jest w Polsce, jacy ludzie, źli, leniwi i niedobrzy… I to jest elita intelektualna naszego cudownego narodu. I jego świetlana przyszłość – wszak Doktor to trzydziestokilkulatek. Najstarsz Polska Uczelnia z siedzibą w Królewskim Mieście Krakowie powinna być dumna ze swojego wychowanka.
Ufff… ulżyło mi :)
5 komentarzy
Bo on podtrzymuje tradycje – wszak Polacy to naród słynący z kombinowania i narzekania? Nie wiedziałaś? 😉
Ech!
fristerinne…nienawidzę czsownika “kombinować”….także dlatego, że jest nieprzetłumaczalny na żaden inny jezyk…ciekawe dlaczego…
Jak tak łażę po swojej Alma Mater i obcuję z tymi i owymi uczonymi to w jakiś 50% przypadkach stwierdzam, że co poniektórzy tytuły to chyba za piękne oczy dostali…
mimi…żeby on chociaż piękne oczy miał, a to twarz niezmącona żadną myślą :/