Do zobaczenia Życiowo

Do zobaczenia w Berlinie. Muzeum DDR

9 marca 2018

Przyznam szczerze, że gdyby nie ostatnia wizyta mojego brata, który miał swój plan zwiedzania Berlina, nigdy nie trafiłabym do Muzeum DDR. Ja, pokolenie początku lat 80tych, pamiętam jeszcze szary socjalizm w polskim wydaniu. Nie doświadczyłam może osobiście octu na półkach – byłam bądź, co bądź na to za smarkata. Ale pamiętam kartki na mięso i kolejki do mięsnego, wyrób czekoladopodobny „Pani Twardowska” i klocki Lego z Pevexu. Tak doświadczona przez życie 😉 stwierdziłam, że dla mnie Muzeum DDR to żadna atrakcja i nic nowego tam nie odkryję. Jak się okazało, byłam w błędzie. 

Przede wszystkim, niemiecki DDR różni się jednak w pewnym stopniu od swojskiego PRLu. Najlepiej pokazują to te elementy wystawy, gdzie trzeba coś przeczytać, czegoś wysłuchać. To niby szczegóły ale jednak są (zobaczcie okładkę przygód Bolka i Lolka). A kolekcja dokumentów, mam tutaj na myśli przedruki gazet, ogłoszenia czy plakaty, jest w muzeum bardzo bogata. I ciekawie wyeksponowana. Nie są to tradycyjne gabloty czy ramki ale sprytnie ukryte szufladki, szafki i tablice. Niektóre wzbogacone efektami audi czy nagraniami (jak na przykład pochód pierwszomajowy).

Sporą część muzeum zajmuje rekonstrukcja mieszkania z czasów DDR. „Przechodzimy” przez windę, znaną nam z wielkiej płyty i trafiamy wprost to mieszkania niemieckiego Kowalskiego. A tam kuchnia z pomarańczowym mikserem, który pamiętam z kuchni mojej mamy, sypialnia z charakterystycznymi narzutami na łóżku, a w szufladzie nocnej szafki ówczesne tabletki antykoncepcyjne. W pokoju dziennym króluje kanciasty telewizor, lampka na trzech nogach z tekstylnym abażurem i stojakiem na gazety. Są też „kryształy” wyeksponowane w witrynach segmentu. Nie mniej uroku ma pokój dziecięcy – niewątpliwie należy do nieletniego „przodownika pracy” z obowiązkowym piętrowym łóżkiem. Odtworzono nawet łazienkę, a w przedpokoju stoi szafka z modnym w tamtych w tamtych latach koturnami i „plastikami”(letnie niby-baleriny z gumoplastiku).

Twórcy muzeum nie zapomnieli również o tym, że poza życiem codziennym toczyło się również to publiczne, a nawet polityczne. Odtworzono gabinet dygnitarzy z charakterystycznym czarnym telefonem i biurkiem kryjącym w szufladach alkoholowe niezbędniki. Aby podróż w czasie była bardziej realistyczna, w ramach jednej z ekspozycji można zasiąść za kierownicą trabanta, a innej – napisać list na prawdziwej maszynie.

Cieszę się, że to muzeum tak pozytywnie mnie zaskoczyło. Odbyłam przyjemną podróż w czasie, a dodatkowo nadrobiłam zaległości z powojennej historii Niemiec.

Na koniec trochę konkretów. Muzeum mieści się w ścisłym centrum. Idąc z Alexander Platz w kierunku Bramu Brandenburskiej, schodzimy na bulwary przed Katedrą. Czynne jest codziennie od 10 do 20; w niedziele do 22. Bilet normalny kosztuje 9,50 €, ulgowy 6€. Można je tez nabyć online.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wizyty w tym muzeum i wpiszecie ja sobie na listę „Must see in Berlin”. A może kto już tam był? Jeśli tak – jakie wrażenia?

Podobne wpisy

4 komentarze

  • Reply Kobieta po 30 9 marca 2018 at 11:31

    Z chęcią bym się wybrała, choć pewnie dla moich rodziców zwiedzanie byłoby jeszcze bardziej emocjonujące

    • Reply Namysłowska 10 marca 2018 at 09:45

      O tak – ja też w pierwszej kolejności pomyślałam o rodzicach. Dla nich byłaby to sentymentalna wycieczka. Ale muzeum jest na tyle dobrze zorganizowane, że świetnie czuli się też tam nieletni turyści.

  • Reply Beatrice 10 marca 2018 at 15:35

    Dobry pomysł z tematycznymi pokojami, od razu lepiej działa na wyobraźnię nawet ludzi, którzy nigdy w tych czasach nie żyli.

    • Reply Namysłowska 11 marca 2018 at 09:55

      O tak. Szczególnie, że są bardzo realistyczne. Tak jak wspomniałam, nawet w pokojowym barku można zobaczyć butelki po niegdysiejszych trunkach. Naprawdę polecam.

    Skomentuj artykuł


    The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.