Zainspirowana artykułem postanowiłam przeprowadzić studium przypadku. Swojego. Dla tych, którym artykułu czytać się nie chce – krótkie streszczenie: dotyczy odwiecznego pytania “pozbyć się czy zostawić” pudełka po zabawkach, nienoszone ubrania, niemodne buty, dziecięce kaftaniki osiemnastoletniego syna itp. Oczywiście ww nie posiadam ale…posiadam jak się okazuje wiele innych dóbr doczesnych zalegających na półkach, w szafach, kartonach. Pomimo tego, że staram się nie chomikować. Małe, niezniszczone ubrania puszczam w drugi obieg – kuzynce czy kontenerowi PCK. Kolekcji klaunów (tak, przyznam się – zbierałam) też już się po części pozbyłam pakując w karton. Maskotki (tych nie kolekcjonowałam, sama się gromadziły) wysłałam w podróż do Afryki w ramach pomocy dla domu dziecka. Trochę trudniej poszło z książkami. Ja, mól książkowy, zwolennik druku i miłośnik farby drukarskiej, nijak nie mogłam się rozstać z biblioteczką liczącą 720 pozycji, do których prawie nie sięgałam (jakoś dziwnie czytać drugi raz szwedzki kryminał). O dziwno, w rozwiązaniu książkowego chomikowani pomógł mi mój tryb życia. Ciągłe wyjazdy i podróże nie pozwala na dźwiganie w torebce opasłych tomów. Chcąc nie chcą przerzuciłam się na czytnik i ebooki. Księgozbiór tradycyjny trafił do “ludzi”. Ciężko było ale się udało. O, teraz mi przyszło do głowy, że nawet problem gromadzenia “pamiątek z podróży” rozwiązałam – z wojaży przywożę coś jadalnego; lokalne słodycze czy przyprawy. Jak widać – da się.
Jeden “problem” pozostaje nierozwiązany – systematycznie powiększa się kolekcja butów….
A jak u Was z chomikowaniem?…
7 komentarzy
książek mam sporo, ale to moja jedyna słabość. poza tym to są książki “moje”, czyli lubiane, do których wracam. a że dużo mam takich to inna sprawa. dupereli nie posiadam. jeśli przypadkiem ktoś mi takie wręczy – natychmiast się pozbywam. nie mam gdzie tego stawiać, a poza tym nie lubię ścierać kurzu 🙂 mam jedną szkatułkę na kolczyki, bransoletki, wisiorki – i wsio. z ubraniami ciężko mi się rozstawać, ale raz do roku robię remanent i nie ma zmiłuj. nie mam z tym problemu, w przeciwieństwie do mojej mamy, która ma w domu niezły grajdołek.
Osobiście nie lubię chomikować, mam słabość do ubrań.. Na szczęście lubię robić co jakiś czas inwentaryzację szafy, na którą zapraszam siostrę i starszych ubrań ubywa. 🙂
Ja nie raz pozbywałam się rzeczy, które bardzo długo darzyłam sentymentem. Fajnie by było mieć duży strych, na którym można by składować ładnie różne rzeczy, wrócić po latach i powspominać. Bo wyrzucając pewne rzeczy zawsze mam obawę, że pozbywam się jakiegoś przedmiotu, który przeniósł by mnie w czasie.
Jedyne, czego nie potrafię się pozbyć to książki. Choć od jakiegoś czasu zabieram się za puszczenie w obieg tych pozycji, do których wiem, że nie wrócę. Ale ciągle mam wątpliwości.
@koczowniczka – strych to zło! 🙂 w moim rodzinnym domu strych był – duży, na powierzchni całego domu, było tam wszystko, powstało nawet powiedzenie: “Aaa…to wynieś to na strych, jeśli tutaj nie mam miejsca”. Przed dwoma laty w ramach relokacji członków rodziny strych został zamieniony w mieszkalne poddasze – hol, dwa pokoje, garderoba i “pokój z zabawkami mamy” czyli odkurzacz, miotły, mopy ipt. W czasie remontu rodzicielka zmuszona została do gruntownej inwentaryzacji po której został średniej wielkości kartonik z napisem “sentymenty” 🙂
Oj bedzie mi ciężko przy przeprowadzce w nowe miejsce pozbyć sie kochanych przydasi! ;-(
Strychem też trzeba umieć zarządzać, żeby nie stał się śmieciowiskiem. A dobrze zarządzany wcale nie musi się okazać złem 🙂 No i musi być założenie, że strych na zawsze strychem pozostanie 🙂
@koczowniczk.a – zarzadzanie strychem…zapamiętam i wcielę wżycie, gdy nabędę własny, prywatny strych