Życiowo

Angielski

10 maja 2011

Wczoraj kolejne dwie godziny angielskiego. Wróciłam zmęczona intelektualnie ale bardzo zadowolona (co te pochwały i komplementy robią z ludzi 🙂 Pati stwierdział, że muszę sobie jeszcze opanowac jakąś metodę nauku słówek. No właśnie. Nie bardzo wiem, co sprawdzi się najlepiej. Jak na razie bazuję na słówkach wypisywanych z ksiąki. Powstają z tego listy, które szczerze mówiąc leżą sobie i z czasem pokrywają się kurzem 🙁 Połówek uczył się z fiszek. Może ktoś z Was ma już przetestowaną metodę? Ktos coś doradzi?

Wczoraj poza angielskim, a dokładnie przed była jeszcze godzina na siłowni. Na zamianę bieżnia, rowerek i orbitrek. Wyszłam zmęczona i mokar jak ruda mysz. Ale fajnie było 🙂 Pochwalę się, że powoli widać już efekty. Nie wiem czy po wadze – nie uznaję takiego urządzenia jak waga ale po fakcie, że spodnie jakby łatwiej się zapinają – zdecydowanie 🙂

Podobne wpisy

2 komentarze

  • Reply coubeatki 10 maja 2011 at 13:56

    Ambitny dzień! niestety żadnej opracowanej metody nie mam, a też by mi się przydała

  • Reply guzikowianka 11 maja 2011 at 08:53

    ciężko chyba o taką idealną metodę; za przykałdem mojego Połówka zabrałam się za “produkcję” fiszek – może to przyniesie efekty

  • Skomentuj artykuł