Były już noqle. Teraz czas na kurut. Przynaję się od razu, bez bicia – nie spróbowałam. Zniechęcił mnie trochę zapach. Przypomina mi trochę nasz owczy ser – “oscypek” (tak się mówi w Guzikowie). Skojarzenie jak najbardziej na miejscu, bo kurut też jest robiony z mleka, a konkretnie z serwatki. Serwatkę doprawia się dużą ilością soli i suszy. Po wysuszeniu kruszy na kawałki i pakuje w woreczki. Gotowe do spożycia. Można chrupać na sucho, można namoczyć np. w wodzie, wtedy pęcznieje i przypomina konsystencją jogurt. Zapachu nie zmienia.
5 komentarzy
Ciekawy przysmak, muszę kiedyś spróbować.
Nie mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że “polecam” ale…to będzie ciekawe doświadczenie 🙂
No wiesz, czasem coś nie wyglada i nie pachnie, ale jak spróbujesz to zmieniasz zdanie 😉
A wyglądaja trochę jak nasze bezy, tylko takie nieuformowane 🙂
Oscypki jadałam, jak nie wiedziałam nic o moim cholesterolu. Teraz tylko Ślubny je zajada ze smakiem. Dlatego pewnie te tez miałyby u nas zbyt! :-))))
Fusilla, powiedz tylko góralom, że oscypki niezdrowe, bo podnoszą cholesterol 🙂